lektory on-line

Potop - Henryk Sienkiewicz - Strona 209

przejechać. Zgadzam się również, aby się na samego księcia nie porywać, bo mu nie
zdzierżymy. Wojownik to wielki! Ale unikając bitwy warto by z parę dni koło Kiejdan się
pokręcić.
- Aby mu majętności spustoszyć? - spytał Zagłoba.
- Nie to! Jeno aby ludzi więcej zebrać. Moja chorągiew i pana Stankiewicza ku nam się
przymkną. Jeżeli zaś już rozbite, co być może, to także ludzie będą pojedynczo do nas się
kupili. Nie bez tego, żeby coś i szlachty napłynęło. Przyprowadzimy panu Sapieże większą
siłę, z którą snadniej będzie mógł coś począć.
Rzeczywiście, wyrachowanie to było dobre, a jako pierwszy przykład mogli posłużyć dragoni
pana Rocha, którzy wszyscy z wyjątkiem jego samego przeszli bez wahania do pana Michała.
Takich mogło się znaleźć w szeregach radziwiłłowskich więcej. Można było przy tym
przypuszczać, że pierwsze uderzenie na Szwedów wywoła ogólne powstanie w kraju.
Postanowił więc pan Wołodyjowski ruszyć na noc w stronę Poniewieża, zagarnąć jeszcze, co
można, szlachty laudańskiej w okolicach Upity i stamtąd zanurzyć się w Puszczę Rogowską,
do której, jak się spodziewał, resztki rozbitych opornych chorągwi będą się chroniły.
Tymczasem stanął na wypoczynek wedle rzeki Ławeczy, aby ludzi i konie pokrzepić.
Tam stali do nocy poglądając z gąszczy leszczynowych na wielką drogę, po której ciągnęły
coraz to nowe gromady chłopstwa uciekającego w lasy przed spodziewanym najściem szwedzkim.
Źołnierze wysyłani na drogę sprowadzali od czasu do czasu pojedynczych chłopów, aby
zasięgnąć języka o Szwedach, ale niewiele można się było od nich wywiedzieć.
Chłopstwo było przerażone i każdy pojedynczo powtarzał, że Szwedzi tuż, tuż, ale
dokładnych objaśnień nikt nie umiał udzielić.
Gdy ściemniło się zupełnie, pan Wołodyjowski kazał ludziom siadać na koń, lecz zanim
ruszyli, do uszu wszystkich doszedł dosyć wyraźnie odgłos dzwonów.
- Co to jest? -pytał Zagłoba - przecie na Anioł Pański za późno!
Pan Wołodyjowski słuchał przez chwilę pilno.
- To na trwogę! -rzekł.
Po czym puścił się wzdłuż szeregu.
- A nie wie tam który - pytał - co to za wieś czyli miasteczko w tamtej stronie?
- Klewany, panie pułkowniku ! - odpowiedział jeden z Gościewiczów- my tamtędy z potażem
jeździm.
- Słyszycie dzwony?
- Słyszymy! To niezwyczajna rzecz!
Pan Michał skinął na trębacza i wnet cichy głos trąbki zabrzmiał wśród ciemnych gęstwin.
Chorągiew posunęła się naprzód.
Oczy wszystkich utkwione były w kierunku, skąd coraz gwałtowniejsze dochodziło
dzwonienie; jakoż nie na próżno patrzono, bo wkrótce błysło na horyzoncie czerwone
światło i powiększało się z każdą chwilą.
- Łuna ! - szeptano w szeregach.
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional