nawet panowie pruscy miłują, bo to świątobliwa pani - chociaż i księżna Anna Januszowa
nie gorsza.
- Widziałeś w Warszawie dwór?
- Nie napotkałem go w Warszawie, jeno w Ciechanowie, gdzie mnie oboje księstwo jako sługę
Bożego gościnnie przyjęli i hojnie na drogę obdarowali. Ale i ja też zostawiłem im
relikwie, które błogosławieństwo boskie muszą na nich ściągnąć.
Zbyszko chciał zapytać o Danusię, ale naraz zdjęła go jakby pewna nieśmiałość i pewien
wstyd, zrozumiał bowiem, że byłoby to samo, co zwierzyć się z miłości przed nieznajomym,
gminnego pochodzenia człekiem, który przy tym wyglądał podejrzanie i mógł być prostym
oszustem. Więc po chwili milczenia spytał:
- Jakież to relikwie po świecie wozisz?
- Wożę i odpusty, i relikwie, które to odpusty są różne: są całkowite i na pięćset lat, i
na trzysta, i na dwieście, i na mniej, tańsze, aby i ubodzy ludzie mogli je nabywać i tym
sposobem czyśćcowe męki sobie skracać. Mam odpusty na przeszłe grzechy i na przyszłe, ale
nie myślcie, panie, abym pieniądze, za które je kupują, sobie chował... Kawałek czarnego
chleba i łyk wody - ot, co dla mnie - a resztę, co zbieram, do Rzymu odwożę, aby się z
czasem na nową wyprawę krzyżową zebrało. Jeździ ci wprawdzie po świecie wielu
wydrwigroszów, którzy wszystko mają fałszywe: i odpusty, i relikwie, i pieczęcie, i
świadectwa - i takich słusznie Ojciec Święty listami ściga, ale mnie przeor sieradzki
krzywdę i niesprawiedliwość wyrządził - gdyż moje pieczęcie są prawdziwe. Obejrzyjcie,
panie, wosk i sami powiecie.
- A cóż przeor sieradzki?
- Ach, panie! Bogdajbym niesłusznie mniemał, że heretycką nauką Wiklefa zarażon. Ale
jeśli, jako mi wasz giermek powiedział, jedziecie do Sieradza, tedy mu się wolę nie
pokazować, aby go do grzechu i bluźnierstw przeciw świętościom nie przywodzić.
- To się znaczy, niewiele mówiąc, że cię wziął za oszusta i rzezimieszka?
- Źebyż to mnie, panie! odpuściłbym mu dla miłości bliźniego, jak zresztą już uczyniłem,
ale on przeciw towarom moim świętym pobluźnił, za co, obawiam się wielce, że potępiony
zostanie bez ratunku.
- Jakież to masz towary święte?
- Takie, że się i mówić o nich z nakrytą głową nie godzi, ale tym razem, mając gotowe
odpusty, daję wam, panie, pozwolenie nie zrzucać kaptura, gdyż wiatr dmie znowu. Kupicie
za to odpuścik na popasie i grzech nie będzie wam policzon. Czego ja nie mam! Mam kopyto
osiołka, na którym odbyła się ucieczka do Egiptu, które znalezione było koło piramid.
Król aragoński dawał mi za nie pięćdziesiąt dukatów dobrym złotem. Mam pióro ze skrzydeł
archanioła Gabriela, które podczas Zwiastowania uronił; mam dwie głowy przepiórek
zesłanych Izraelitom na puszczy; mam olej, w którym poganie świętego Jana chcieli usmażyć
- i szczebel z drabiny, o której się śniło Jakubowi -i łzy Marii Egipcjanki, i nieco rdzy
z kluczów świętego Piotra... Ale wszystkiego wymienić nie zdołam, dlatego żem przemarzł,