— Ta wasza lalka, od pani Krzeszowskiej?…
— Ta…
— Nu, to stukła się jej tylko głowa, a reszta gdzie?…
— Na strychu, panie… Oj, co ja będę miała!
— Nic panna nie będzie miała; gorzej byłoby nie odpowiedzieć prawdy. A pani oskarżycielka słyszy, co jest?…
Baronowa spuściła oczy i skrzyżowała ręce na piersi jak męczennica.
Sędzia zaczął pisać. Siedzący w drugiej ławce (maglarz oczywiście) odezwał się do damy czerwonej na twarzy:
— A co, ukradła?… Widzisz pani, co się teraz zrobiło z paninej gęby?… Hę?…
— Jak kobieta jest ładna, to się i z kryminału wygrzebie — rzekła czerwona dama do swojej sąsiadki.
— Ale pani się nie wygrzebiesz… — mruknął maglarz.
— Głupiś pan!…
— Paniś głupsza…
— Ciszej!… — zawołał sędzia.
Kazano nam wstać i usłyszeliśmy wyrok najzupełniej uniewinniający panią Stawską.
— Teraz — zakończył sędzia skończywszy czytanie — może pani podać skargę o potwarz.
Zeszedł na salę, uścisnął za rękę panią Stawską i dodał:
— Bardzo mi przykro, żem panią sądził, i bardzo mi przyjemnie, że mogę powinszować.
Pani Krzeszowska dostała spazmów, a dama z czerwoną twarzą mówiła do swej sąsiadki:
— Na ładną buzię to i sędzia jest pażyrny… Ale nie tak to będzie w dniu ostatecznym! — westchnęła.
— Cholera!… jak to bluźni… — mruknął maglarz.
Poczęliśmy wychodzić. Wokulski podał rękę pani Stawskiej, z którą wysunął się naprzód, ja zaś ostrożnie zacząłem sprowadzać panią Misiewiczowę z brudnych schodów.
— Mówiłam, że się tak skończy — upewniała mnie staruszka — ale pan to nie miałeś wiary…
— Ja nie miałem wiary?…
— Tak, chodziłeś jak struty… Jezus! Maria… A to co?…
Ostatnie te słowa skierowane były do mizernego studenta, który wraz ze swoim towarzyszem czekał przed bramą, widocznie na panią Krzeszowską, a myśląc, że ona wychodzi, ucharakteryzował się na trupa przed… panią Misiewiczową. Wnet poznał swoją omyłkę i zawstydził się tak, że pobiegł parę kroków naprzód.
— Patkiewicz!… stójże… już idą… — zawołał pan Maleski.
— Niech cię diabli porwą!… — wybuchnął pan Patkiewicz. — Ty zawsze musisz mnie skompromitować.
Usłyszawszy jednak hałas w bramie zawrócił się i jeszcze raz pokazał nieboszczyka… Wirskiemu!…
To już młodych ludzi ostatecznie zdetonowało; więc poszli do domu bardzo rozgniewani na siebie i każdy inną stroną ulicy.
Nimeśmy jednak dopędzili ich dorożkami, już znowu szli razem i ukłonili się nam z wielką galanterią.
X. Pamiętnik starego subiekta
Wiem ja, dlaczego tak szeroko rozpisałem się o sprawie pani Stawskiej. Oto dlaczego…
Na świecie jest dużo niedowiarków i ja sam bywam czasami niedowiarkiem i wątpię o Opatrzności boskiej. Nieraz też, kiedy źle idą polityczne interesa albo kiedy patrzę na nędzę ludzką i na triumfy łajdaków (jeżeli taki wyraz wolno wymawiać), nieraz myślę sobie:
„Stary głupcze, nazywający się Ignacym Rzeckim! Ty wyobrażasz sobie, że Napoleonidzi wrócą na tron, że Wokulski zrobi coś nadzwyczajnego, bo jest zdolny, i będzie szczęśliwym, bo jest uczciwy?… Ty myślisz, ośla głowo, że chociaż hultajom zrazu dzieje się dobrze, a ludziom poczciwym źle, to jednakże w końcu źli zostaną pohańbieni, a dobrzy sławą okryci?… Tak sobie imaginujesz?… Więc głupio sobie imaginujesz!… Na świecie nie ma żadnego porządku, żadnej sprawiedliwości, tylko walka. O ile w tej walce zwyciężają dobrzy, jest dobrze, o ile źli, jest źle; ale ażeby istniała jakaś potęga protegująca tylko dobrych, tego sobie wcale nie wyobrażaj… Ludzie są jak liście, którymi wiatr ciska; gdy rzuci je na trawnik, leżą na trawniku, a gdy rzuci w błoto — leżą w błocie…”
Tak sobie nieraz myślałem w chwilach zwątpienia; lecz proces pani Stawskiej doprowadził mnie do wręcz przeciwnych rezultatów, do wiary, że dobrym ludziom prędzej czy później stanie się sprawiedliwość.
Bo zastanów się tylko… Pani Stawska jest zacności kobieta, więc — powinna być szczęśliwą; Stach jest wyższym nad wszelką wartość człowiekiem, więc — i on powinien być szczęśliwy. Tymczasem Stach jest ciągle rozdrażniony i smutny (aż mi się czasem płakać chciało, kiedym na niego patrzył!), a pani Stawska miała sprawę o kradzież…
Gdzież więc jest sprawiedliwość nagradzająca dobrych?…
Zaraz ją zobaczysz, o człowieku małej wiary! Ażeby zaś lepiej przekonać się, że na tym świecie jest porządek, zapisuję tu następujące proroctwa:
Po pierwsze — pani Stawska wyjdzie za mąż za Wokulskiego i będzie z nim szczęśliwa.