wszystkie inne. Nie zdawano już sobie sprawy, jak by cezar zdołał się bez niego obejść, z kim by
mógł rozmawiać o poezji, muzyce, wyścigach i w czyje oczy by patrzył chcąc sprawdzić, czy to, co
tworzy, jest naprawdę doskonałym. Petroniusz zaś, ze zwykłą sobie niedbałością, zdawał się nie
przywiązywać żadnej wagi do swego stanowiska. Bywał, jak zwykle, opieszały, leniwy, dowcipny i
sceptyczny. Częstokroć czynił na ludziach wrażenie człowieka, który drwi z nich, z siebie, z cezara i z
całego świata. Chwilami ośmielał się przyganiać w oczy cezarowi i gdy inni sądzili, iż posuwa się za
daleko lub wprost gotuje sobie zgubę, on umiał przyganę przyprawić nagle w taki sposób, że
wychodziła na jego korzyść, w obecnych zaś budziła podziw i przekonanie, że nie masz położenia, z
którego nie wyszedłby z tryumfem. Raz, mniej więcej w tydzień po powrocie Winicjusza z Rzymu,
cezar czytał w małym kółku ustęp ze swej Troiki gdy zaś skończył i gdy przebrzmiały okrzyki
zachwytu, Petroniusz zapytywany wzrokiem przez cezara rzekł:
— Niegodziwe wiersze, godne rzucenia w ogień.
Obecnym serca przestały bić z przerażenia, Nero bowiem od dziecinnych lat nie usłyszał nigdy z
niczyich ust podobnego wyroku; tylko twarz Tygellina zaświeciła radością. Winicjusz natomiast
pobladł, sądząc, że Petroniusz, który nie upijał się nigdy, upił się tym razem.
A Nero począł pytać miodowym głosem, w którym drgała wszelako zraniona miłość własna:
— Co znajdujesz w nich niedobrego?
Petroniusz zaś napadł na niego.
— Nie wierz im — rzekł wskazując ręką na obecnych — oni się na niczym nie znają. Pytasz, co
niedobrego w tych wierszach? Jeśli chcesz prawdy, to ci powiem: dobre są dla Wergiliusza, dobre
dla Owidiusza, dobre nawet dla Homera, ale nie dla ciebie. Tobie nie wolno takich pisać. Ten pożar,
który opisujesz, nie dość płonie, twój ogień nie dość parzy. Nie słuchaj pochlebstw Lukana. Jemu za
takie same wiersze przyznałbym geniusz, ale nie tobie. A wiesz dlaczego? Boś większy od nich.
Komu bogowie dali tyle co tobie, od tego więcej można wymagać. Ale ty się lenisz. Wolisz sypiać po
prandium niż przysiedzieć fałdów. Ty możesz stworzyć dzieło, o jakim świat dotąd nie słyszał, i
dlatego w oczy ci powiadam: napisz lepsze!
I mówił to od niechcenia, jakby drwiąc, a zarazem zrzędząc, lecz oczy cezara zaszły mgłą rozkoszy i
rzekł:
— Bogowie dali mi trochę talentu, ale dali prócz tego więcej, bo prawdziwego znawcę i przyjaciela,
który jeden umie mówić prawdę w oczy.
To rzekłszy wyciągnął swą tłustą, pokrytą rdzawym włosem rękę do złotego kandelabru,
złupionego w Delfach, by spalić wiersze.
Lecz Petroniusz odebrał mu je, nim płomień dotknął papirusu.
— Nie, nie! — rzekł — nawet tak niegodziwe należą do ludzkości. Zostaw mi je.
— Pozwól mi w takim razie odesłać ci je w puszce mego pomysłu — odpowiedział ściskając go Nero.
I po chwili mówić począł:
— Tak jest. Masz słuszność. Mój pożar Troi nie dość świeci, mój ogień nie dość parzy. Myślałem
jednak, że gdy wyrównam Homerowi, to wystarczy. Pewna nieśmiałość i małe rozumienie o sobie
przeszkadzały mi zawsze. Tyś mi otworzył oczy. Ale czy wiesz, dlaczego jest tak, jak mówisz? Oto