ogarnęła tak świat, jak ogarnęło go wasze władztwo rzymskie.”
Tak mówił Paweł, o Ligio, a wówczas Petroniusz rzekł: „To nie dla mnie”, i udając śpiącego wyszedł,
a na odchodnym rzekł jeszcze: „Wolę moją Eunice niż twoją naukę, Judejczyku, ale nie chciałbym
walczyć z tobą z mównicy”. Lecz ja słuchałem słów jego całą duszą, a gdy mówił o niewiastach
naszych, całym sercem wielbiłem tę naukę, z której wyrosłaś, jako na wiosnę wyrastają lilie z bujnej
roli. I myślałem wówczas: oto Poppea porzuciła dwóch mężów dla Nerona, oto Kalwia Kryspinilla,
oto Nigidia, oto wszystkie niemal, które znam, prócz jednej Pomponii, kupczyły wiarą i przysięgami,
i tylko ta jedna, i tylko ta moja nie odstąpi, nie zwiedzie i nie przygasi ogniska, choćby mnie zawiodło
i odstąpiło wszystko, w czym położyłem ufność. Więc mówiłem do ciebie w duszy: czymże ci się
odwdzięczę, jeśli nie miłością i czcią? Czyś ty czuła, żem tam w Ancjum przemawiał do ciebie i
rozmawiałem ciągle, bez ustanku, jak gdybyś była przy mnie? Stokroć cię więcej kocham za to, żeś
uciekła przede mną z domu cezara. Nie chcę go już i ja. Nie chcę jego rozkoszy i muzyki, tylko ciebie
jednej. Powiedz słowo, a opuścimy Rzym, by osiąść gdzieś daleko.
Ona zaś, nie odrywając głowy od jego ramienia, podniosła oczy, jakby w zamyśleniu, na osrebrzone
wierzchołki cyprysów i odrzekła:
— Dobrze, Marku. Tyś pisał mi o Sycylii, gdzie i Aulusowie chcą osiąść na stare lata…
A Winicjusz przerwał z radością:
— Tak, droga moja! Ziemie nasze znajdują się w pobliżu. Cudny to brzeg, gdzie klimat jeszcze
słodszy, a noce jeszcze pogodniejsze od rzymskich, wonne i widne… Tam życie i szczęście to prawie
jedno i to samo.
Po czym zaczął marzyć o przyszłości.
— Tam można zapomnieć o troskach. W gajach, wśród oliwników, będziemy chodzili i spoczywali w
cieniu. O Ligio! Co za życie kochać się, koić, razem spoglądać na morze, razem na niebo, razem czcić
słodkiego Boga, czynić wokoło dobro i sprawiedliwość w spokoju.
Umilkli oboje, patrząc w przyszłość; on tylko tulił ją coraz silniej do siebie, przy czym w blaskach
księżyca migotał na jego ręku rycerski złoty pierścień. W dzielnicy, zamieszkałej przez ubogą
ludność roboczą, spało już wszystko i żaden szmer nie mącił ciszy.
— Pozwolisz mi widywać Pomponię? — spytała Ligia.
— Tak, droga. Będziemy ich zapraszali w dom nasz lub sami jeździli do nich. Czy chcesz, byśmy
zabrali ze sobą Piotra Apostoła? On przyciśnięty wiekiem i pracą. Paweł będzie nas także odwiedzał,
nawróci Aulusa Plaucjusza, i jako żołnierze zakładają kolonie w odległych krajach, tak my założymy
kolonię chrześcijan.
Ligia podniosła rękę i wziąwszy dłoń Winicjusza chciała przycisnąć do niej usta, lecz on począł mówić
szepcąc, jakby się bał spłoszyć szczęście:
— Nie, Ligio, nie! To ja czczę cię i uwielbiam, daj mi ty ręce.
— Kocham cię.
Lecz on przycisnął już usta do jej białych jak jaśmin dłoni i przez chwilę słyszeli tylko bicie własnych
serc. W powietrzu nie było najmniejszego powiewu i cyprysy stały tak nieruchome, jakby również
zatrzymały dech w piersiach…