do księdza, chciał bowiem rzeczywiście dać na mszę za zdrowie Maćka; po załatwieniu zaś
tej sprawy udał się wprost do gospody, w której spodziewał się znaleźć młodego Wilka z
Brzozowej i Cztana z Rogowa.
Jakoż zastał obydwóch, a oprócz tego pełno ludzi - i szlachty, i skartabellów, i
kmieciów, i kilku "sowizdrzałów" pokazujących rozmaite niemieckie sztuki. W pierwszej
chwili nie mógł jednakże nikogo rozeznać, gdyż okna karczmy z błonami z wołowych pęcherzy
mało przepuszczały światła - i dopiero gdy miejscowy pachołek dorzucił na komin szczypek
sosnowych, ujrzał w kącie za łagwiami piwa włochaty pysk Cztana i srogą, zapalczywą twarz
Wilka z Brzozowej.
Wtedy począł iść z wolna ku nim, roztrącając po drodze ludzi
i doszedłszy, uderzył pięścią w stół, aż zagrzmiało w całej gospodzie.
A oni podnieśli się natychmiast i jęli śpiesznie przekręcać na sobie skórzane pasy, nim
jednakże chwycili za rękojeści, Zbyszko rzucił na stół rękawicę i mówiąc przez nos, jak
mieli zwyczaj mówić rycerze przy wyzwaniu, ozwał się w następujące, niespodziane dla
nikogo słowa:
- Pakliby który z was dwóch albo z innych ludzi rycerskich w izbie będących przeciwił się
temu, iże naj cudniejsza i najcno-tliwsza dziewka na świecie jest panna Danuta Jurandówna
ze Spychowa, tego pozywam na walkę konną albo pieszą do pierwszego klęknięcia alibo do
ostatniego tchu.
Zdumieli się Wilk i Cztan, równie jak byłby zdumiał się opat, gdyby coś podobnego
usłyszał - i przez chwilę słowa nie mogli przemówić. Co to za panna? Im przecie o
Jagienkę, nie o nią chodziło?... A jeśli temu żbikowi nie o Jagienkę idzie, to czego od
nich chce? Czemu ich rozsierdził przed kościołem? Po co tu przyszedł i po co szuka z nimi
zaczepki? - Od tych pytań zrobiła im się w głowie taka kasza, że pootwierali szeroko
usta, Cztan zaś wytrzeszczył tak oczy, jakby nie człowieka, ale jakby jakieś dziwo
niemieckie miał przed sobą.
Lecz bystrzejszy Wilk, który znał nieco rycerskie zwyczaje i wiedział, że nieraz innym
niewiastom rycerze służby ślubują, a z innymi się żenią, pomyślał, że i w tym wypadku tak
być może i że gdy zdarza się taka sposobność ujęcia się za Jagienką, to należy w lot z
niej skorzystać.
Więc wysunął się zza stołu i zbliżywszy się ze złowrogą twarzą do Zbyszka, zapytał:
- Jak to, psubracie, to nie Jagienka Zychówna najcudniejsza? Za nim wysunął się Cztan - a
ludzie poczęli się wokół nich kupić, bo już wszystkim było wiadomo, że się to na byle
czym nie skończy.
Rozdział XVII
Jagienka, wróciwszy do domu, wysłała natychmiast parobka do Krześni, aby dowiedział się,
czy w gospodzie nie zaszła jakowaś bitka albo czy kto kogo nie wyzwał. Ten jednakże,
dostawszy na drogę skojca, począł pić z księżymi sługami i nie myślał o powrocie. Drugi,
wysłany do Bogdańca, który miał zapowiedzieć Maćkowi przyjazd opata, wrócił, spełniwszy