I twarz mu poweselała, a gdy Zbyszko znikł im z oczu, trącił nieznacznie Zycha i rzekł:
- Rozumiecie?
- Co mam rozumieć?
- Pobije się w Krześni z Wilkiem i Cztanem, jako amen w pacierzu, ale tegom chciał i do
tegom prowadził.
- To morowe chłopy! Jeszcze go poranią, i co z tego?
- Jak to co z tego? Jeśli za Jagienkę się pobije, to jakże mu potem o tej Jurandównie
myśleć? Jagienka ci mu odtąd będzie panią - nie tamta; tego zaś chcę, bo to mój krewny i
udał mi się!
- Ba, a ślubowanie?
- Na poczekaniu go rozgrzeszę! Zaliście nie słyszeli, żem to już obiecał?
- Wasza głowa na wszystko poradzi - odrzekł Zych. Opat uradował się pochwałą, po czym
przysunął się do Jagienki i zapytał:
- Czegożeś taka frasobliwa?
Ona pochyliła się w siodle i chwyciwszy rękę Opatową, podniosła j ą do ust:
- Ojcze krzestny, a może byście też podesłali z paru szpylmanów do Krześni.
- Po co? PopijÄ… mi siÄ™ w gospodzie i tyla.
- Ale może jakowej zwadzie przeszkodzą.
Opat spojrzał jej bystro w oczy i nagle rzekł ostro:
- A choćby go tam i zabili!
- To niech i mnie zabiją! zawołała Jagienka. I gorycz, która nagromadziła się z żalem w
jej piersiach od czasu rozmowy ze Zbyszkiem, spłynęła teraz nagłym potokiem łez. Widząc
to, opat objął ramieniem dziewczynę, tak że nakrył ją prawie całą swoim olbrzymim
rękawem, i począł mówić:
- Nie bój się, córuchno, o nic. Zwada może się przygodzić, ale przecie i tamci są
ślachtą, przeto go kupą nie napadną, jeno na pole rycerskim obyczajem pozwą, a już tam on
da sobie rady, choćby się naraz z obydwoma miał potykać. A co do Jurandówny, o której
słyszałaś, to ci jeno tyle rzekę, że drzewo na tamtą łożnicę w nijakim boru nie rośnie.
- Skoro mu tamta milsza, to i ja o niego nie dbam! -odpowiedziała przez łzy Jagienka.
- To czegoż chlipiesz.
- Bo siÄ™ o niego bojÄ™.
- Ot, babski rozum! - rzekł, śmiejąc się, opat.
Po czym, schyliwszy się do ucha Jagienki, począł mówić:
- Pomiarkuj się, dziewczyno, że choć cię i weźmie, to też nieraz zdarzy mu się potykać,
bo od tego ślachcic. Tu schylił się jeszcze niżej i dodał:
- A weźmie cię - i to niezadługo, jako Bóg w niebie!
- Zaśby tam brał! - odpowiedziała Jagienka.
A jednocześnie poczęła się uśmiechać przez łzy i spoglądać
na opata, jakby się go chciała zapytać, skąd to wie.