w twoim domu. Linus śmiał się ze mnie i Ursus także.
Rzeczywiście znać było, że się go spodziewała, gdyż zamiast zwykłej ciemnej odzieży miała na sobie
miękką białą stolę, z której ślicznych fałd jej ramiona i głowa wychylały się jak rozkwitłe pierwiosnki
ze śniegu. Kilka różowych anemonów zdobiło jej włosy.
Winicjusz przycisnął usta do jej ręki, po czym siedli na kamiennej ławce wśród dzikiego wina i
wsparłszy się o siebie ramionami milczeli poglądając ku zorzom, których ostatnie blaski odbijały się
w ich oczach.
Urok cichego wieczora opanowywał ich z wolna.
— Jak tu cicho i jaki świat śliczny — rzekł zniżonym głosem Winicjusz. — Noc idzie ogromnie
pogodna. Czuję się tak szczęśliwy, jak nigdy w życiu nie byłem. Powiedz mi, Ligio, co to jest. Jam
nigdy nie przypuszczał, żeby mogła być taka miłość. Myślałem, że to jest tylko ogień we krwi i żądza,
a teraz dopiero widzę, że można kochać każdą kroplą krwi i każdym tchnieniem, a zarazem czuć taki
spokój słodki i niezmierny, jakby już ukoiły duszę Sen i Śmierć. To dla mnie coś nowego. Patrzę na
ten spokój drzew i zdaje mi się, że on jest we mnie. Teraz dopiero rozumiem, że może być
szczęście, o jakim ludzie dotąd nie wiedzieli. Teraz dopiero rozumiem, dlaczego i ty, i Pomponia
Grecyna jesteście takie pogodne… Tak!… To daje Chrystus…
A ona w tej chwili położyła swą śliczną twarz na jego ramieniu i rzekła:
— Mój Marku drogi…
I nie mogła mówić więcej. Radość, wdzięczność i poczucie, że teraz dopiero wolno jej kochać, odjęły
jej głos, a natomiast napełniły oczy łzami wzruszenia. Winicjusz, objąwszy ramieniem jej drobne
ciało, tulił ją przez chwilę do siebie, po czym rzekł:
— Ligio! Niech będzie błogosławiona chwila, w której pierwszy raz usłyszałem Jego imię.
Ona zaś odpowiedziała cicho:
— Kocham cię, Marku.
Po czym umilkli znów oboje, nie mogąc słów dobyć z wezbranych piersi. Na cyprysach zgasły
ostatnie liliowe odblaski i ogród począł się srebrzyć od księżycowego sierpa.
Po chwili Winicjusz począł mówić:
— Ja wiem… Ledwiem tu wszedł, ledwiem ucałował twoje drogie ręce, wyczytałem w twoich
oczach pytanie, czym pojął tę Boską naukę, którą ty wyznajesz, i czym został ochrzczony? Nie!
Ochrzczony jeszcze nie jestem, ale czy wiesz, kwiecie, dlaczego? Oto Paweł mi rzekł: „Jam cię
przekonał, że Bóg przyszedł na świat i dał się ukrzyżować dla zbawienia świata, ale niech w zdroju
łaski obmyje cię Piotr, który pierwszy wyciągnął nad tobą ręce i pierwszy cię błogosławił”. A i ja
także chciałem, byś ty, najdroższa, patrzyła na mój chrzest i by mi matką była Pomponia. Więc
dlatego nie jestem dotąd ochrzczony, choć wierzę w Zbawiciela i w Jego słodką naukę. Paweł mnie
przekonał, nawrócił i zali mogło być inaczej? Jakżebym mógł nie uwierzyć, że Chrystus przyszedł na
świat, skoro tak mówi Piotr, który był Jego uczniem, i Paweł, któremu się objawił? Jakże mógłbym
nie wierzyć, że był Bogiem, skoro zmartwychwstał? Widzieli Go przecie i w mieście, i nad jeziorem, i
na górze, i widzieli ludzie, których usta kłamstwa nie zaznały. Jam już w to wierzył od czasu, gdym
usłyszał Piotra w Ostrianum, bom sobie już wówczas powiedział: na całym świecie prędzej by każdy