nie duszne wyziewy z Subury i Eskwilinu nabawiają mnie chrypki i czyż palący się Rzym nie
przedstawiałby stokroć wspanialszego i tragiczniejszego widoku od Ancjum?” Tu wszyscy poczęli
mówić, jaką tragedią niesłychaną byłby obraz takiego miasta, które podbiło świat, zmienionego w
kupę siwych popiołów. Cezar zapowiedział, że wówczas poemat jego przeszedłby pieśni Homera, a
potem jął mówić, jak odbudowałby miasto i jak by potomne wieki musiały podziwiać jego dzieło,
wobec którego zmalałyby wszystkie inne dzieła ludzkie. Wówczas pijani biesiadnicy poczęli wołać:
„Uczyń to! Uczyń!”, on zaś rzekł: „Musiałbym mieć wierniejszych i bardziej oddanych mi przyjaciół”.
Ja, wyznaję, słuchając tego zaniepokoiłem się zrazu, bo w Rzymie ty jesteś, carissima. Sam śmieję
się teraz z tej obawy i myślę, że cezar i augustianie, jakkolwiek szaleni, nie odważyliby się
podobnego szaleństwa dopuścić, a jednak, patrz, jak człowiek boi się o swoje kochanie, jednak
wolałbym, by dom Linusa nie stał na wąskim zatybrzańskim zaułku i w dzielnicy zamieszkałej przez
obcą ludność, na którą mniej by w danym razie zważano. Dla mnie same pałace palatyńskie nie
byłyby mieszkaniem godnym ciebie, więc chciałbym także, by ci nie brakło niczego z tych ozdób i
wygód, do których z dzieciństwa przywykłaś. Przenieś się do domu Aulusów, Ligio moja. Ja dużo tu
o tym myślałem. Gdyby cezar był w Rzymie, wieść o twym powrocie mogłaby istotnie dojść przez
niewolników na Palatyn, zwrócić na ciebie uwagę i ściągnąć prześladowanie za to, żeś się ośmieliła
postąpić wbrew woli cezara. Ale on długo zostanie tu w Ancjum, a nim wróci, dawno i niewolnicy
przestaną o tym mówić. Linus i Ursus mogą zamieszkać z tobą. Zresztą żyję nadzieją, że zanim
Palatyn ujrzy cezara, ty, moja boska, będziesz już mieszkała we własnym domu na Karynach.
Błogosławiony dzień, godzina i chwila, w której przestąpisz mój próg, i jeśli Chrystus, którego uczę
się wyznawać, to sprawi, niech będzie błogosławione i Jego imię. Będę Mu służył i oddam za Niego
życie i krew. Źle mówię: będziemy Mu służyli oboje, póki starczy nam przędzy życia. Kocham cię i
pozdrawiam duszą całą”.
Rozdział trzydziesty dziewiąty
Ursus czerpał wodę w cysternie i ciągnąc sznurem podwójne amfory śpiewał półgłosem dziwną
pieśń ligijską, a zarazem spoglądał rozradowanymi oczyma na Ligię i Winicjusza, którzy wśród
cyprysów w ogródku Linusa bielili się jak dwa posągi. Najmniejszy wiatr nie poruszał ich odzieży. Na
świecie zapadał zmrok złoty i liliowy, oni zaś wśród spokoju wieczora rozmawiali trzymając się za
ręce.
— Czy nic złego spotkać cię nie może, Marku, za to, że opuściłeś Ancjum bez wiedzy cezara? —
pytała Ligia.
— Nie, droga moja — odpowiedział Winicjusz. — Cezar zapowiedział, że zamknie się na dwa dni z
Terpnosem i będzie układał nowe pieśni. Często on tak czyni i wówczas o niczym innym nie wie i nie
pamięta. Zresztą co mi cezar, gdy jestem przy tobie i patrzę na ciebie. Zbyt już tęskniłem, a w
ostatnich nocach opuścił mnie sen. Nieraz, gdym zdrzemnął ze znużenia, budziłem się nagle z
uczuciem, że nad tobą wisi niebezpieczeństwo; czasem śniłem, że zrabowano mi rozstawne konie,
które miały mnie przynieść z Ancjum do Rzymu i na których przebiegłem tę drogę tak szybko jak
nigdy żaden goniec cesarski. I dłużej już bez ciebie wytrzymać nie mogłem. Zbyt cię kocham, droga,
najdroższa moja!