lektory on-line

Chłopi - Władysław Reymont - Strona 181

Rozsrożyła się Jagustynka, czując, że to jej przymawia.
— Łacno wam prześmiewać z drugich, że macie takich dobrych chłopaków, co to i oprzędą, i wydoją, i garnki pomyją jak najsprawniejsze dzieuchy.
— Bo w poczciwości chowane i w posłuszeństwie.
— Prawda, same nawet pysków nastawiają do bicia! Wypisz, wymaluj — podobne do swojego ojca! Juści, jaka mać, taka nać, prawdęście rzekli; a że pamiętam, coście za młodu z chłopakami wyprawiali, to mi nie dziwota, co Jagusia do was się całkiem udała, bo takusieńka jako i wy: niechby kołek, bele w czapie na bakier, zechciał… nie odmówi z poczciwości — syczała jej nad uchem, aż tamta pobladła chyląc głowę coraz niżej.
Jagna właśnie sień przechodziła, zawołała jej Hanka, wódką częstując: wypiła i nie patrząc na nikogo, na swoją stronę poszła.
Wójt schmurniał, na próżno oczekując, że powróci.
Rozmowy jakoś nie szły, nasłuchiwał i chodził oczyma kryjomo za nią, gdy znowu się ukazała i na podwórze przeszła.
I kobietom odechciało się pogwary; stare jeno się żarły rozwścieklonymi ślepiami, zaś Płoszkowa poredzała z cicha z Hanką. Jeden Jambroży nie przepuszczał flaszce i choć nikto nie słuchał, plótł cosik i wycyganiał niestworzone rzeczy.
Wójt się naraz podniósł i niby za dom się wyniósł, a chyłkiem, przez sad na podwórze poszedł. Jagusia siedziała na progu obory dając pić po palcu srokatemu ciołkowi.
Obejrzał się trwożnie i pchając jej za gors karmelki szepnął:
— Naści, Jaguś, przyjdź o zmierzchu do alkierza, to dam ci cosik lepszego.
I nie czekając odpowiedzi, do izby śpiesznie powracał.
— Ho! ho, ciołek wam się zdarzył, dobrze go przedacie — mówił rozpinając kapot.
— Na chowanie pójdzie, bo to z dworskiego gatunku.
— Profit będzie pewny, ile że młynarzowy byk już do niczego. Ucieszy się Antek z takiego przychówku.
— Mój Jezu! kiej on go obaczy? kiej?
— Niezadługo, ja to wama powiadam, to wierzcie.
— Dyć wszystkich z dnia na dzień czekają.
— Mówię, że leda dzień się zjawią, cosik się ta przeciek z urzędu wie…
— A najgorsze, co pola nie chcą czekać.
— Jak się w porę nie obsieje, to straszno myśleć o jesieni!
Wóz jakiś zaturkotał. Józka wyjrzawszy za nim powiedziała:
— Proboszcz z Rochem przejechali.
— Ksiądz po wino do mszy się wybierał — objaśniał Jambroży.
— Że to Rocha wziął na probanta, nie Dominikową! — drwiła stara.
Nie zdążyła się odciąć Dominikowa, bo kowal wszedł i wójt podniósł się do niego z kieliszkiem.
— Spóźniłeś się, Michał, to gońże nas teraz!
— Prędko was, kumie, zgonię, bo tu już po was lecą…
Co jeno domówił, wpadł zadyszany sołtys.
— A chodźże, Pietrze, pisarz ze strażnikami na was czekają.
— Psiachmać, że to ni pacierza spokojności! Hale cóż, urząd pierwszy…
— Odprawcie ich prędko i powracajcie.
— Abo to chwaci czasu; o pożar na Podlesiu i o wasz podkop będą penetrowali…
Wybiegł wraz z sołtysem, a Hanka wpierając oczy w kowala rzekła:
— Przyjdą opisywać, to im rozpowiecie wszystko, Michale.
Skubał wąsy i wbił ślepie w dzieciaka, niby się to mu przypatrując.
— Cóż to im powiem? tyla, co i Józka poredzi!
— Dzieuchy przeciek do urzędników nie wyślę, nie przystoi, a powiecie, że ile wiadomo, z komory niczego nie wynieśli, czy zaś co inszego nie zginęło, to już… Bogu jednemu wiadomo… i… — strzepnęła pierzynę pokaszlując, by nie pokazać mu twarzy szydliwej, ale on się jeno ciepnął i wyszedł.
— Świędlerz jucha! — prześmiechnęła się leciuchno.
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional