- Kiedyż to bywa?
Zakonnik spojrzał na dwóch innych i zamilkł, albowiem istniało podanie, że duch Walgierza
pojawia się wówczas, gdy w zakonie psują się obyczaje i gdy zakonnicy więcej, niż wypada,
o światowych dostatkach i uciechach myślą.
Tego właśnie żaden nie chciał głośno wyznać, że jednak mówiono także, iż widmo
przepowiada również wojnę lub inne nieszczęścia, przeto brat Hidulf po chwili milczenia
rzekł:
- Ukazanie się jego nie wróży nic dobrego.
- Nie chciałabym też go widzieć - rzekła, żegnając się, księżna - ale czemu to on jest w
piekle, skoro, jako słyszałam, tylko za ciężką własną krzywdę się pomścił?
- Choćby też i całe życie był cnotliwy - odparł surowo zakonnik - byłby i tak potępion,
albowiem żył za pogańskich czasów i chrztem świętym nie został z pierworodnego grzechu
obmyty.
Po tych słowach brwi księżnej ściągnęły się boleśnie, przyszło jej bowiem na myśl, że jej
wielki ojciec, którego miłowała całą duszą, zmarł także w błędach pogańskich - i miał
gorzeć przez całą wieczność.
- Słuchamy - rzekła po chwili milczenia.
A brat Hidulf począł opowiadać:
- Był za czasów pogańskich grabia możny, którego dla wielkiej urody zwano Walgierzem
Wdałym. Cały ten kraj, jako okiem sięgnąć, należał do niego, a na wyprawy prócz pieszego
ludu wodził po stu kopijników. wszyscy bowiem włodycy, na zachód aż po Opole, a na wschód
po Sandomierz, wasalami jego byli. Trzód jego nie mógł nikt zliczyć, a w Tyńcu miał wieżę
całą nasypaną pieniędzmi, jako teraz mają w Malborgu Krzyżacy.
- Wiem, mają! - przerwała księżna Danuta.
- I był jako wielkolud - ciągnął dalej zakonnik - i dęby z korzeniami wyrywał, a w
piękności, w graniu na lutni i w śpiewaniu nikt w całym świecie sprostać mu nie mógł. A
raz, gdy był na dworze króla francuskiego, rozmiłowała się w nim królewna Helgunda, którą
ojciec na chwałę Bogu do zakonu chciał oddać, i uciekła z nim do Tyńca, gdzie w
sprosności oboje żyli, gdy żaden ksiądz ślubu chrześcijańskiego dać im nie chciał. Był
zaś w Wiślicy Wisław Piękny z rodu króla Popiela. Jen podczas niebymości Walgierza
Wdałego grabstwo tynieckie pustoszył. Tego pokonał Walgierz i do Tyńca do niewoli
przywiódł, nie bacząc, ze która niewiasta ujrzała Wisława, gotowa była zaraz ojca, matki
i męża odstąpić, byle swe żądze nasycić. Tak stało się i z Helgunda. Zaraz ona takowe
więzy na Walgierza wymyśliła, że on wielkolud, choć dęby wyrywał, przerwać ich nie mógł -
i Wisławowi go oddała, który do Wiślicy go powiózł. Lecz Rynga, siostra Wisława,
usłyszawszy w podziemiu śpiewanie Walgierzowe, wnet rozmiłowana, uwolniła go z podziemia
- a ów Wisława i Helgundę mieczem posiekłszy, ciała ich krukom zostawił, a sam z Ryngą do
Tyńca powrócił.
- Zali niesłusznie uczynił? - spytała księżna. A brat Hidulf rzekł: