lektory on-line

Chłopi - Władysław Reymont - Strona 179

— Kijami tego, któren ruszy! Na stracenie ścierwę! — zawrzeszczały jak jedna.
A cała wieś się już zebrała, do najmłodszych, co je rozkrzyczane na ręku przyhuśtywali, i kłębili się wielką, ponurą ciżbą, że mało kto się odzywał, a i to szeptem, paśli jeno chciwe oczy i wzdychali, bo w każdym sercu krzewiły się przytajone srogo radoście, że to za lipeckie krzywdy Pan Bóg dziedzica ogniem pokarał.
Do późna w noc się paliło, a nikto do dom nie poszedł: czekali cierpliwie końca, że to już jedno morze ognia przewalało się nad folwarkiem i biło spiętrzonymi falami w niebo, zapalone snopki z dachów i gonty roznosiły się krwawym deszczem, a od czerwonych łun, co jak ogniste płachty wiewały w ciemnościach, zrumieniły się czuby drzew i dachy młynicy, zaś staw jakby kto potrząsł bladym zarzewiem.
Turkoty wozów, krzyki ludzi, ryki, straszna groza zniszczenia biły z pożaru, a wieś wciąż stała, jakby ten żywy mur w ziemię wrosły, a pasący oczy i dusze odemstą…
Zaś od karczmy rozlegał się ochrypły głos pijanego Jambroża:
Da MaryÅ› moja, MaryÅ›!
Da dobre piwo warzysz!
Na taką dziwną wieść Hanka aż się uniesła z pościeli, że Jagustynka przychwyciła ją jeszcze w porę i do poduszek przygniotła.
— Dyć się nie ruchajcie, nie pali się nikaj!
— Bo taką rzecz powiedzieli, jakby im we łbie zamroczyło; przemyjcie sobie ciemię święconą wodą, to wama dur przejdzie.
— Nie, Hanuś, rozum swój mam i prawdę rzekłem, jako pan Jacek od wczoraj siedzi wraz ze mną… juści… — jąkał Bylica przyginając się do kichania po tęgim zażyciu.
— Widać już do cna ogłupiał! Obaczcie, czy nie wracają, dziecko mi zagłodzą.
— Od kościoła nikogój jeszcze nie widno! — objaśniła po chwili Jagustynka, znowu zabierając się do uprzątania izby, posypując ją piaskiem.
Stary kichał zawzięcie raz po razie, że aż na ławie przysiadł.
— Trąbicie kiej w mieście na rynku!
— Bo krzepka tabaka pana Jackowa, całą paczkę mi dał… całą…
Rano jeszcze było, oknem zazierało jasne i ciepłe słońce, drzewa się w sadzie chwiały od wiatru, zaś przez wywarte drzwi do sieni cisnęły się pogięte gęsie szyje i czerwone, syczące dzioby, a całe stado utaplanych w błocie i piszczących gąsiąt skrabało się na próg wysoki. Naraz pies gdziesik zawarczał, że gęsi podniosły krzyk, a kwoki siedzące na jajach gdakać poczęły strachliwie i sfruwać z gniazd.
— A dyć chociaż do sadu wypędźcie, może się trawą zabawią.
— Wypędzę, Hanuś, i od gap przypilnuję…
Wnet przycichło w izbie, jeno szum drzew dochodził ze dworu i kolebały się ździebko światy, wiszące u czarnego pułapu.
— Co tam chłopaki robią? — zapytała Hanka po długiej chwili.
— Pietrek orze ziemniaczysko pod górką, a Witek we wałacha bronuje zagony pod len na świńskim dołku.
— Mokro tam jeszcze?
— Juści, trepy całkiem więzną, ale po zbronowaniu rychlej przeschnie.
— Nim się też ziemia wygrzeje do siewu, może już wstanę…
— O sobie teraz pamiętajcie, a roboty wama nikto nie ukradnie!
— Wydojone to krowy?
— Samam doiła, bo Jaguś pod oborą szkopki ustawiła i gdziesik poszła.
— Nosi się cięgiem po wsi jak ten pies, że żadnej pomocy ni wyręki. Hale, powiedzcie Kobusowej, że zagony pod kapustę dam i Pietrek gnój od niej wywiezie i zaorze, ale po cztery dni odrobku z jednego! Przy sadzeniu ziemniaków odrobiłaby połowę, a resztę we żniwo.
— Kozłowa też chciałaby zagon pod len na odrobek.
— Tyla odrobi, co pies napłacze. Niech se kaj indziej szuka, dosyć się łoni naszczekała przed całą wsią na ojca, że ją ukrzywdził.
— Jak wam do upodoby, wasz gront, to i wasza wola! Filipka tu wczoraj podczas waszych rodów zachodziła o ziemniaki.
— Za pieniądze chciała?
— Odrobiłaby; tam grosza w chałupie nie poświeci, głodem przymierają.
— Z pół korczyka do jedzenia zaraz niech weźmie, a potrza jej więcej, to dopiero po sadzeniu, boć nie wiada, wiela ostanie. Przyjdzie Józka, to odmierzy, choć robotnica z Filipki, no!… zbywa jeno…
— A z czego to nabierze mocy? Nie doje, nie dośpi, a co rok rodzi.
— Marnacja, mój Jezu, żniwa jeszcze za górami, a przednówek za progiem.
— Za progiem! W chałupach już siedzi, za brzuchy ściska, że ledwie zipią.
— Wypuściliście to maciorę?
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional