"Jeśli chcesz, Sędzio, żeby to uszło na sucho,
Za każdą głowę tysiąc rubelków gotówką.
Tysiąc rubelków, Sędzio, to ostatnie słówko".
Sędzia chciał targować się; lecz Major nie słuchał,
Znowu biegał po izbie, dymem gęsto buchał,
Podobny do szmermelu albo do rakiety.
Chodziły za nim prosząc i płacząc kobiety.
"Majorze, mówił Sędzia, choć pozwiesz do prawa,
Cóż wygrasz? tu nie zaszła żadna bitwa krwawa,
Nie było ran; że zjedli kury i półgąski,
Za to wedle statutu zapłacą nawiązki;
Ja na pana Hrabiego nie zanoszÄ™ skargi,
To tylko były zwykłe sąsiedzkie zatargi".
"A czy Sędzia, rzekł Major, Źółtą Księgę czytał?"
"Co to za Źółta Księga?" pan Sędzia zapytał.
"Księga, rzekł Major, lepsza niż wasze statuty,
A w niej pisze co słowo: stryczek, Sybir, knuty;
Księga ustaw wojennych, teraz w Litwie całej
Ogłoszonych; już pod stół wasze trybunały,
Podług ustaw wojennych za takową psotę
Pójdziecie już to najmniej w sybirną robotę".
"Apeluję, rzekł Sędzia, do gubernatora".
"Apeluj, rzekł Płut, choćby do Imperatora.
Wiesz, że gdy Imperator zatwierdza ukazy,
Z łaski swej często karę powiększa dwa razy.
Apelujcie, ja może wynajdę w potrzebie,
Mospanie Sędzio, dobry kruczek i na ciebie.
Wszak Jankiel, szpieg, którego już rząd dawno śledzi,
Jest twoim domownikiem, w karczmie twojej siedzi.
Mogę teraz was wszystkich wziąć w areszt od razu".
"Mnie, rzekł Sędzia, brać w areszt? jak śmiesz bez rozkazu?"
I przychodziło coraz do żywszego sporu,
Gdy nowy gość zajechał na dziedziniec dworu.
Wjazd tłumny, dziwny. Przodem, niby laufer, bieży
Ogromny czarny baran, a łeb mu się jeży
Czterma rogami, z których dwa jako kabłąki
Kręcą się koło uszu, ubrane we dzwonki;
A dwa, od czoła na bok wysuwając końce,
Wstrząsają kulki krągłe, mosiężne, brzęczące.