lektory on-line

Quo vadis - Henryk Sienkiewicz - Strona 167

go otuchą. Zdawało mu się, że uczynił jakiś wielki krok ku Ligii i że powinna go spotkać za to jakaś
nagroda. W pierwszej chwili nie przyszło mu nawet na myśl, jak ciężkiej dopuścił się
niesprawiedliwości względem Chilona i że kazał go smagać za to samo, za co przedtem nagradzał.
Nadto był jeszcze Rzymianinem, by go miał boleć cudzy ból i by miał zaprzątać swą uwagę jednym
nędznym Grekiem. Gdyby nawet był pomyślał o tym, sądziłby, iż postąpił słusznie, rozkazawszy
ukarać nikczemnika. Lecz on myślał o Ligii i mówił jej: „Nie zapłacę ci złem za dobre, a gdy się kiedyś
dowiesz, jak postąpiłem z tym, który chciał mnie namówić do podniesienia na ciebie ręki, będziesz
mi za to wdzięczna”. Tu jednak zastanowił się, czy Ligia pochwaliłaby jego postępek z Chilonem.
Wszakże nauka, którą ona wyznaje, każe przebaczać; wszak chrześcijanie przebaczyli nędznikowi,
choć większe mieli do zemsty powody. Wówczas dopiero ozwał mu się w duszy krzyk: „W imię
Chrystusa!” Przypomniał sobie, że podobnym okrzykiem Chilo wykupił się z rąk Liga, i postanowił
darować mu resztę kary.
W tym celu miał właśnie zawołać dyspensatora, gdy ten sam stanął przed nim i rzekł:
— Panie, ów starzec omdlał, a może i umarł. Czy mam kazać go ćwiczyć dalej?
— Ocucić go i stawić przede mną.
Rządca atrium znikł za zasłoną, lecz cucenie nie musiało iść łatwo, albowiem Winicjusz czekał jeszcze
czas długi i poczynał się już niecierpliwić, gdy wreszcie niewolnicy wprowadzili Chilona i na znak dany
sami cofnęli się natychmiast.
Chilo blady był jak płótno i wzdłuż nóg jego spływały na mozaikę atrium nitki krwi. Był jednak
przytomny i padłszy na kolana począł mówić z wyciągniętymi rękoma:
— Dzięki ci panie! Jesteś miłosierny i wielki.
— Psie — rzekł Winicjusz — wiedz, żem ci przebaczył dla tego Chrystusa, któremu i sam życie
zawdzięczam.
— Będę służył, panie, Jemu i tobie.
— Milcz i słuchaj. Wstań! Pójdziesz ze mną i pokażesz mi dom, w którym mieszka Ligia.
Chilo zerwał się, lecz zaledwie stanął na nogach, pobladł jeszcze śmiertelniej i rzekł mdlejącym
głosem:
— Panie, jam naprawdę głodny… Pójdę, panie, pójdę! Lecz nie mam sił… Każ mi dać choć resztki z
misy twego psa, a pójdę!
Winicjusz kazał mu dać jeść, sztukę złota i płaszcz. Lecz Chilo, którego osłabiły razy i głód, nie mógł
iść nawet po posiłku, choć strach podnosił mu włosy na głowie, by Winicjusz nie wziął jego
osłabienia za opór i nie kazał go smagać na nowo.
— Niech jeno wino mnie rozgrzeje — powtarzał szczękając zębami — będę mógł iść zaraz, choćby
do Wielkiej Grecji.
Jakoż po pewnym czasie odzyskał trochę sił i wyszli. Droga była długa. Linus bowiem mieszkał, jak
większa część chrześcijan, na Zatybrzu, niedaleko od domu Miriam. Chilo pokazał wreszcie
Winicjuszowi osobny mały domek, otoczony murem pokrytym całkiem przez bluszcze, i rzekł:
— To tu, panie.
— Dobrze — rzekł Winicjusz — idź teraz precz, ale pierwej posłuchaj, co ci powiem: zapomnij, żeś
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional