Źe będą długo, zawsze myśli mej przytomne
I, dalibógże, nigdy ciebie nie zapomnę".
Telimena skoczywszy padła mu na szyję:
"Tegom się spodziewała, kochasz mię, więc żyję!
Bo dzisiaj miałam dni me własną ręką skrócić;
Gdy mnie kochasz, mój drogi, czyż możesz mnie rzucić?
Tobie oddałam serce, oddam ci majątek,
Pójdę za tobą wszędzie; każdy świata kątek
Będzie mnie z tobą miły! z najdzikszej pustyni
Miłość, wierzaj mi, ogród rozkoszy uczyni".
Tadeusz, wydarłszy się z objęcia przemocą:
"Jak to? rzekł, czyś z rozumu obrana? gdzie? po co?
Jechać za mną? Ja, będąc sam prostym żołnierzem,
Włóczyć, czy markietankę?" - "To my się pobierzem"
Rzekła mu Telimena. - "Nie, nigdy! zawoła
Tadeusz, ja żenić się nie mam teraz zgoła
Zamiaru, ni kochać się - fraszki! dajmy pokój!
Proszę cię, moja droga, rozmyśl się! uspokój!
Ja jestem tobie wdzięczen, ale niepodobna
Źenić się, kochajmy się, ale tak - z osobna.
Zostać dłużej nie mogę; nie, nie, jechać muszę,
Bądź zdrowa, Telimeno moja, jutro ruszę".
Rzekł, nasuwał kapelusz, odwracał się bokiem
Chcąc iść; lecz go wstrzymała Telimena okiem
I twarzą, jak Meduzy głową; musiał zostać
Mimowolnie; poglądał z trwogą na jej postać,
Stała blada, bez ruchu, bez tchu i bez życia!
Aż wyciągając rękę jak miecz do przebicia,
Z palcem zmierzonym prosto w Tadeusza oczy:
"Tego chciałam, krzyknęła, ha, języku smoczy!
Serce jaszczurze! To nic, żem tobą zajęta
Wzgardziła Asesora, Hrabię i Rejenta,
Źeś mnie uwiódł i teraz porzucasz sierotę,
To nic! jesteś mężczyzną, znam waszą niecnotę,
Wiem, że jak inni, tak ty mógłbyś wiarę złamać,
Lecz nie wiedziałam, że tak podle umiesz kłamać!
Słuchałam pode drzwiami stryja! więc to dziecko?
Zosia wpadła ci w oko? i na nią zdradziecko
Dybiesz! Zaledwieś jedną nieszczęsną oszukał,