lektory on-line

Quo vadis - Henryk Sienkiewicz - Strona 135

Tu porwała ją tęsknota, bo oczy jej zrosiły się łzami, lecz wkrótce uspokoiła się i rzekła:
— Wiem, że i Pomponia tęskni za mną, my jednak mamy nasze pociechy, których nie mają inni.
— Tak — odrzekł Winicjusz — waszą pociechą Chrystus, ale ja tego nie rozumiem.
— Patrz na nas: nie ma dla nas rozłączeń, nie ma boleści i cierpień, a jeśli przyjdą, to zmieniają się w
radość. I śmierć sama, która dla was jest końcem życia, dla nas jest tylko jego początkiem i zmianą
gorszego szczęścia na lepsze, mniej spokojnego na spokojniejsze i wieczyste. Zważ, jaką musi być
nauka, która nakazuje nam miłosierdzie nawet względem nieprzyjaciół, broni kłamstwa, oczyszcza
dusze nasze od złości i obiecuje po śmierci szczęście nieprzebrane.
— Słyszałem to w Ostrianum i widziałem, jak postąpiliście ze mną i z Chilonem, a gdy o tym myślę,
dotychczas zdaje mi się, że to sen i że ni uszom, ni oczom nie powinienem wierzyć. Lecz ty mi
odpowiedz na inne pytanie: jestżeś szczęśliwa?
— Tak! — odrzekła Ligia. — Wyznając Chrystusa nie mogę być nieszczęśliwą.
Winicjusz spojrzał na nią, jak gdyby to, co mówiła, przechodziło całkiem miarę ludzkiego
rozumowania.
— I nie chciałabyś wrócić do Pomponii?
— Chciałabym z całej duszy i wrócę, jeśli taka będzie wola Boga.
— Więc ci mówię: wróć, a ja ci przysięgnę na moje lary, że nie podniosę na ciebie ręki.
Ligia zamyśliła się przez chwilę, po czym odrzekła:
— Nie. Nie mogę bliskich moich podać na niebezpieczeństwo. Cezar nie kocha rodu Plaucjuszów.
Gdybym wróciła — ty wiesz, jak przez niewolników rozchodzi się każda wiadomość po Rzymie —
więc i mój powrót stałby się rozgłośny w mieście, i Nero dowiedziałby się o nim przez swoich
niewolników niewątpliwie. Wówczas skarałby Aulusów, a co najmniej odebrałby mnie im znowu.
— Tak — rzekł marszcząc brwi Winicjusz — to by być mogło. Uczyniłby to choćby dlatego, by
okazać, że woli jego musi się stać zadosyć. Prawdą jest, że on tylko zapomniał o tobie lub nie chciał
myśleć mniemając, że nie jemu, ale mnie stała się ujma. Lecz może… odjąwszy cię Aulusom…
oddałby mnie, a ja wróciłbym cię Pomponii.
Lecz ona zapytała ze smutkiem:
— Winicjuszu, czy chciałbyś mnie widzieć znów na Palatynie?
On zaś zacisnął zęby i odrzekł:
— Nie. Masz słuszność. Mówiłem jak głupiec! Nie!
I nagle ujrzał przed sobą jakby przepaść bez dna. Był patrycjuszem, był trybunem wojskowym, był
człowiekiem potężnym, ale nad wszystkimi potęgami tego świata, do którego należał, stał przecie
szaleniec, którego ni woli, ni złośliwości niepodobna było przewidzieć. Nie liczyć się z nim, nie bać
się go mogli chyba tacy ludzie jak chrześcijanie, dla których cały ten świat, jego rozłąki, cierpienia i
śmierć sama była niczym. Wszyscy inni musieli drżeć przed nim. Groza czasów, w których żyli,
ukazała się Winicjuszowi w całej swej potwornej rozciągłości. Nie mógł oto oddać Ligii Aulusom z
obawy, by potwór nie przypomniał sobie jej i nie zwrócił na nią swego gniewu; z tego samego
powodu, gdyby ją teraz wziął za żonę, mógł narazić ją, siebie i Aulusów. Chwila złego humoru
wystarczała, by zgubić wszystkich. Winicjusz po raz pierwszy w życiu poczuł, że albo świat musi się
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional