lektory on-line

Potop - Henryk Sienkiewicz - Strona 127

za nimi kolaska, w której siedziała Helena z dziećmi i jedna stara panna, rezydentka. Pan
Stanisław, pan Jan wraz z pięcioma pachołkami jechali konno koło kolaski. Cały orszak
posuwał się żywo, bo po miastach świeże konie czekały.
Tak jadąc i nie wypoczywając nawet nocami, piątego dnia dojechali do Bielska, a szóstego
pogrążyli się już w puszczę od strony Hajnowszczyzny.
Objęły ich wraz mroki olbrzymiego boru, który podówczas kilkadziesiąt mil kwadratowych
okrywał, łącząc się z jednej strony pasmem nieprzerwanym aż hen, z puszczą Zielonką i
Rogowską, z drugiej z pruskimi borami.
Źaden najezdnik nie deptał nigdy nogą tych ciemnych głębin, w których człek nieobeznany
mógł zabłądzić i błąkać się wkoło, aż póki nie padł z wysilenia lub nie poszedł na łup
drapieżnym zwierzętom. Nocami odzywały się tu ryki żubrów i niedźwiedzi wraz z wyciem
wilków i beczeniem chrapliwym rysiów. Niepewne drogi wiodły wśród gęstwy lub gołoborza
obok zwałów, wykrotów, bagien i straszliwych śpiących jeziorek do rozrzuconych wsi
budników, smolarzy i osaczników, którzy częstokroć przez całe życie nie wychylali się z
puszczy. Do Białowieży tylko samej prowadził szerszy gościniec przezywany Suchą Drogą,
którą królowie jeździli na łowy.
Tędy też od strony Bielska i Hajnowszczyzny jechali Skrzetuscy.
Pan Stabrowski, łowczy królewski, stary samotnik i kawaler, siedzący ustawicznie jak żubr
w puszczy, przyjął ich z otwartymi rękami; dzieci zaś mało nie zdusił w pocałunkach. Źył
bowiem tylko z osacznikami, szlacheckiej twarzy nie widując, chyba wtedy, gdy dwór
zjechał na łowy.
On to zawiadował całym gospodarstwem myśliwskim i wszystkimi smolarniami puszczy. Wielce
się strapił wieścią o wojnie, o której się dopiero z ust. pana Skrzetuskiego dowiedział.
Częstokroć bowiem tak bywało, że w Rzeczypospolitej paliła się wojna, umierał król, a do
puszczy wieść o tym nawet nie dochodziła; dopiero pan łowczy przywoził nowiny, gdy od
pana podskarbiego litewskiego wracał, któremu raz do roku rachunki z puszczańskiego
gospodarstwa obowiązany był składać.
- Nudno tu będzie, bo nudno! - mówił pan Stabrowski do Heleny - ale przezpiecznie, jakby
nigdzie na świecie nie było. Źaden nieprzyjaciel nie przedrze się przez te ściany, a
choćby i próbował, to by mu osacznicy wszystkich ludzi w lot wystrzelali. Łatwiej
Rzeczpospolitą całą zawojować - czego Boże nie daj ! - niż puszczę. Dwadzieścia lat już
tu żyję, a i ja jej nie znam, bo są miejsca, gdzie dostąpić nie można i gdzie zwierz
tylko mieszka, a może i złe duchy mają swoje stacje, do których się przed głosami dzwonów
kościelnych chronią. Ale my żyjem po bożemu, bo we wsi jest kaplica, do której ksiądz z
Bielska raz na rok zjeżdża. Będzie wam tu jak w niebie, jeśli nuda nie dokuczy. Za to
drzew na opał nie zbraknie...
Pan Jan rad był z całej duszy, że takie schronisko dla żony wynalazł; ale próżno go pan
Stabrowski zatrzymywał i ugaszczał.
Przenocowawszy tylko, ruszyli rycerze nazajutrz świtaniem na wskroś puszczy w dalszą
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional