lektory on-line

Syzyfowe prace - Stefan Żeromski - Strona 120

lepszych uczennic klasy siódmej gimnazjum żeńskiego, panna Anna Stogowska, zwana „Birutą”.
Ojciec jej był lekarzem wojskowym, a w całym mieście sławnym karciarzem i łobuzem. Kończąc
kursy lekarskie w petersburskiej akademii chirurgicznej, zaprowadził był romansik z córką
czynownika, u którego mieszkał, i zmuszony został do ożenienia się z ofiarą swych zapałów.
Wkrótce po ukończeniu studiów otrzymał miejsce lekarza przy pułku piechoty konsystującym w
Klerykowie. Żona powiła mu kilkoro dzieci. Najstarszą z nich była właśnie panna Anna. Dzieci te,
jako zrodzone z matki prawosławnej, chrzcił pop, a szkoła zaliczała do gromady Rosjan. Lekarz
Stogowski nie był w gruncie ani złym, ani głupim człowiekiem, ale wrodzona lekkomyślność
podwoiła się i potroiła w nim na widok skutków, jakie wynikły z jednego nierozważnego uczucia.
Jakby dla zapomnienia o domu, o żonie i dziedzictwie prawosławia — pił i grał w karty.
Stokroć nieszczęśliwszą w tym stadle była żona. Osiadłszy w Klerykowie, przez miłość dla męża
wyuczyła się języka polskiego tak dokładnie, że nie zdradzał jej nawet akcent cudzoziemski — a
nadto uczyniła ten język panującym w domu. Po upływie lat, gdy się rozczytała i rozpatrzyła w
okropnych dziejach ucisku, stała się Polką z prawego sumienia, każdy nowy cios zadany
nieszczęśliwemu narodowi dziesięćkroć czującą. Ani jeden z Rosjan urzędujących w mieście nie miał
prawa wstępu w progi jej domu. Co więcej, zerwała wszelkie węzły z rodziną, spaliła wszelkie
mosty, wypowiedziała własnej nacji wojnę scytyjską. Uczyniła to bez wahania, posłuszna
wewnętrznemu głosowi sprawiedliwości, ale życie swe przez to samochcąc zepsuła, a radość,
zadowolenie i spokój z korzeniem zeń wyrwała.
Nie było z pewnością w mieście Klerykowie drugiej kobiety, która by postępowała w sposób równie
obywatelski jak pani Stogowska, która by każdy krok stawiała tak rozumnie, tak rozważnie i tak
śmiało, ale nie było tam ani jednej, która by żywiła w sercu podobnie bezbożny wstręt do tego
świata, do jego urządzeń i do samego życia. Jedynym krajem, gdzie myśl jej mogła na chwilę
wytchnąć, były wspomnienia czasów dzieciństwa, ale tam zakazała sobie chodzić. Czuła przecież, że
główną przyczyną upadku męża jest ona i to dlatego jedynie, że jest Rosjanką.
Gdy się stała Polką i wydarła ze siebie wszystko co rosyjskie, aż do reminiscencyj i upodobań,
przychodził pop i zabierał dzieci, ażeby je uczynić Moskalami. Miłość dla męża, nie wiedzieć jakim
sposobem, stawała się źródłem zła; dzieci urodzone z tej miłości przychodziły na świat ze
stygmatem przekleństwa. Byli to wrogowie ich ojca, wrogowie jej samej, wrogowie samych siebie.
Pragnąc zniweczyć i zmazać ten straszliwy grzech pierworodny dokładała wszelkich starań, żeby
uczynić z nich Polaków, sączyła w ich dusze nienawiść do tego wszystkiego, co w tajemnicy kochała
przecie, a mimo wszelkie trudy czytała codziennie w oczach męża wyraz wiecznego i głuchego żalu…
Nadszedł czas, że życie stało się dla niej katuszą nie do zniesienia. Zalągł się w sercu skryty jad,
tęsknota za czymś, a Bóg wie za czym, tęsknota jak pies nienasycony wiecznie gryząca. Nie było
takiej kryjówki, takiego zaułka i schowania w duszy, gdzie by się przed nią skryć było można. Jak
mała i słaba mucha, która lekkomyślnie siadła na żelaznych szynach i pod kołami lecącego pociągu
straciła skrzydła i nogi, wlokła swe życie ze zmiażdżonym sercem, ciągle pełzając wzdłuż tej samej
drogi.
Aż do śmierci…
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional