lektory on-line

Quo vadis - Henryk Sienkiewicz - Strona 109

I myśląc o tym doznawał piekącego bólu i gniewu, czuł zaś zarazem, że ów gniew jest bezsilnym.
Porwać Ligię wydawało mu się rzeczą możliwą i tego był prawie pewien, ale również pewien był, że
wobec nauki on sam, jego męstwo, jego potęga są niczym i że z nią sobie nie poradzi. Ów rzymski
trybun wojskowy, przekonany, że ta siła miecza i pięści, która zawładnęła światem, zawsze nim
władać będzie, po raz pierwszy w życiu ujrzał, że poza nią może być jeszcze coś innego, więc ze
zdumieniem zadawał sobie pytanie: co to jest?
I nie umiał sobie jasno odpowiedzieć, przez głowę przelatywały mu tylko obrazy cmentarza,
zebranego tłumu i Ligii, zasłuchanej całą duszą w słowa starca opowiadającego o męce, śmierci i
zmartwychwstaniu Boga-człowieka, który odkupił świat i obiecał mu szczęście po drugiej stronie
Styksu.
Gdy zaś o tym myślał, w głowie jego powstawał chaos.
Lecz z owego zamętu wyprowadziły go narzekania Chilona, który począł biadać na swoje losy: był
przecie zgodzony do odszukania Ligii, którą też z niebezpieczeństwem życia odszukał i wskazał ją.
Ale czegóż od niego chcą więcej? Czy się podejmował ją porywać, i kto mógł nawet wymagać
czegoś podobnego od kaleki pozbawionego dwóch palców, od człowieka starego, oddanego
rozmyślaniom, nauce i cnocie? Co się stanie, jeśli pan tak dostojny, jak Winicjusz, poniesie jakowy
szwank przy porywaniu dziewicy? Zapewne, że bogowie powinni czuwać nad wybranymi, ale czyż
nie trafiają się nieraz takie rzeczy, jakby bogowie grywali w bierki, zamiast patrzeć, co się na świecie
dzieje. Fortuna, jak wiadomo, ma zawiązane oczy, więc nie widzi nawet we dnie, a cóż dopiero w
nocy. Niechże się coś stanie, niechże ten niedźwiedź ligijski rzuci na szlachetnego Winicjusza
kamieniem od żaren, beczką wina albo co gorzej, wody, któż zaręczy, czy na biednego Chilona
zamiast nagrody nie spadnie odpowiedzialność? On, biedny mędrzec, przywiązał się też do
szlachetnego Winicjusza jak Arystoteles do Aleksandra Macedońskiego i gdyby przynajmniej
szlachetny Winicjusz oddał mu tę kieskę, którą w jego oczach zatknął za pas, wychodząc z domu,
byłoby za co, w razie nieszczęścia, wezwać natychmiast pomocy lub przejednać samych chrześcijan.
O! dlaczego nie chcą słuchać rad starca, które dyktuje roztropność i doświadczenie?
Winicjusz usłyszawszy to wydobył kieskę zza pasa i rzucił ją między palce Chilonowi.
— Masz i milcz.
Grek poczuł, że była niezwykle ciężka, i nabrał odwagi.
— Cała moja nadzieja w tym — rzekł — że Herkules lub Tezeusz trudniejszych jeszcze dokonywali
czynów, czymże zaś jest mój osobisty, najbliższy przyjaciel, Kroto, jeśli nie Herkulesem? Ciebie zaś,
dostojny panie, nie nazwę półbogiem, albowiem jesteś całym bogiem, i nadal nie zapomnisz o
słudze ubogim a wiernym, którego potrzeby trzeba od czasu do czasu opatrywać, albowiem sam
on, gdy raz zagłębi się w księgi, nie dba o nic zupełnie… Jakieś kilka staj ogrodu i domek, choćby z
najmniejszym portykiem dla chłodu w lecie, byłoby czymś godnym takiego dawcy. Tymczasem
będę podziwiał z dala wasze bohaterskie czyny, wzywał Jowisza, aby wam sprzyjał, w razie czego
zaś narobię takiego hałasu, że pół Rzymu rozbudzi się i przyjdzie wam w pomoc. Co za zła i nierówna
droga! Oliwa wypaliła się w latarce i gdyby Kroto, który równie jest szlachetny, jak silny, chciał mnie
wziąć na ręce i donieść aż do bramy, naprzód poznałby, czy łatwo uniesie dziewicę, po wtóre
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional