lektory on-line

Quo vadis - Henryk Sienkiewicz - Strona 107

Każda kropla krwi zadrgała w młodym patrycjuszu na jej widok. Zapomniał o tłumach, o starcu, o
własnym zdumieniu wobec tych niepojętych rzeczy, jakie słyszał, i widział przed sobą tylko ją jedną.
Oto wreszcie po wszystkich wysiłkach, po długich dniach niepokoju, szarpania się, zmartwień
odnalazł ją! Po raz pierwszy w życiu doświadczył, że radość może się rzucić na piersi jak dziki zwierz i
przygnieść je aż do utraty oddechu. On, który dotąd sądził, że Fortuna ma niejako obowiązek
spełniać wszelkie jego życzenia, teraz zaledwie wierzył własnym oczom i własnemu szczęściu.
Gdyby nie to niedowierzanie, jego zapalczywa natura mogła go była popchnąć do jakiego
nierozważnego kroku, ale chciał się pierwej przekonać, czy to nie dalszy ciąg tych cudów, którymi
miał przepełnioną głowę, i czy nie śni. Ale nie było wątpliwości: widział Ligię i dzieliła go od niej
odległość zaledwie kilkunastu kroków. Stała w pełnym świetle, więc mógł napawać się jej
widokiem, ile sam chciał. Kaptur zesunął się jej z głowy i rozrzucił włosy; usta miała nieco otwarte,
oczy wzniesione ku Apostołowi, twarz zasłuchaną i zachwyconą. W płaszczu z ciemnej wełny,
ubrana była jak dziewczyna z ludu, Winicjusz jednak nigdy nie widział jej piękniejszą i mimo całego
zamętu, jaki w nim powstał, uderzyła go w przeciwstawieniu do tego niewolniczego niemal ubioru
szlachetność tej cudnej patrycjuszowskiej głowy. Miłość przeleciała po nim jak płomień, ogromna,
pomieszana z jakimś dziwnym uczuciem tęsknoty, uwielbienia, czci i żądzy. Czuł rozkosz, jaką
sprawiał mu sam jej widok, i napawał się nią jakby ożywczą wodą po długim pragnieniu. Stojąc przy
olbrzymim Ligu wydawała mu się mniejszą, niż była przedtem, niemal dzieckiem; spostrzegł także,
iż wyszczuplała. Płeć jej była prawie przezrocza; czyniła na nim wrażenie kwiatu i duszy. Ale tym
bardziej tylko pragnął posiąść tę istotę, tak odmienną od kobiet, które widział lub posiadał na
Wschodzie i w Rzymie. Czuł, że oddałby za nią tamte wszystkie, a z nimi Rzym i świat w dodatku.
Byłby się zapatrzył i zapamiętał zupełnie, gdyby nie Chilo, który ciągnął go za róg płaszcza, w
strachu, aby nie uczynił czegoś, co mogło podać ich na niebezpieczeństwo. Chrześcijanie
tymczasem zaczęli się modlić i śpiewać. Za chwilę zagrzmiało: Maranatha! a potem Wielki Apostoł
począł chrzcić wodą z fontanny tych, których prezbiterowie przedstawiali jako do przyjęcia chrztu
przygotowanych. Winicjuszowi zdawało się, że ta noc nigdy się nie skończy. Chciał teraz iść jak
najprędzej za Ligią i pochwycić ją w drodze lub w jej mieszkaniu.
Wreszcie niektórzy poczęli opuszczać cmentarz. Chilo wówczas szepnął:
— Wyjdźmy, panie, przed bramę, albowiem nie zdjęliśmy kapturów i ludzie patrzą na nas.
Tak było rzeczywiście. Gdy podczas słów Apostoła wszyscy odrzucili kaptury, ażeby lepiej słyszeć,
oni nie poszli za ogólnym przykładem. Rada Chilona wydała się też roztropną. Stojąc przy bramie
mogli uważać na wszystkich wychodzących. Ursusa zaś nietrudno było rozpoznać po wzroście i
postawie.
— Pójdziemy za nimi — rzekł Chilo — zobaczymy, do jakiego domu wchodzą, jutro zaś, a raczej dziś
jeszcze, otoczysz, panie, wszystkie wejścia do domu niewolnikami i zabierzesz ją.
— Nie! — rzekł Winicjusz.
— Co chcesz uczynić, panie?
— Wejdziemy za nią do domu i porwiemy ją natychmiast: wszak podjąłeś się tego, Krotonie?
— Tak jest — rzekł lanista — i oddaję ci się, panie, jako niewolnik, jeśli nie złamię krzyża temu
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional