umiłowanym dzieckiem. Winicjusz nie rozumiał tego dobrze, wiedział jednak już dawniej ze słów,
które Pomponia Grecyna powiedziała do Petroniusza, że ten Bóg jest wedle mniemania chrześcijan
jeden i wszechmocny, gdy więc teraz usłyszał jeszcze, że jest on wszechdobrem i wszechprawdą,
mimo woli pomyślał, że wobec takiego Demiurga Jowisz, Saturn, Apollo, Juno, Westa i Wenus
wyglądaliby jak jakaś marna i hałaśliwa zgraja, w której broją wszyscy razem i każdy na swoją rękę.
Ale największe zdumienie ogarnęło młodego człowieka, gdy starzec począł nauczać, że Bóg jest
również wszechmiłością, kto więc kocha ludzi, ten spełnia najwyższe jego przykazanie. Lecz nie
dość jest kochać ludzi ze swego narodu, albowiem Bóg-człowiek za wszystkich krew przelał i między
poganami znalazł już takich swoich wybranych, jak Korneliusz centurion, i nie dość jest kochać tych,
którzy nam dobrze czynią, albowiem Chrystus przebaczył i Żydom, którzy go wydali na śmierć, i
żołnierzom rzymskim, którzy go do krzyża przybili, należy więc tym, którzy krzywdy nam czynią, nie
tylko przebaczać, ale kochać ich i płacić im dobrem za złe; i nie dość kochać dobrych, ale trzeba
kochać i złych, gdyż tylko miłością można z nich złość wyplenić.Chilo przy tych słowach pomyślał
sobie, że jego robota poszła na marne i że Ursus nigdy w świecie nie odważy się zabić Glauka ani tej
nocy, ani żadnej innej. Pocieszył się jednak natychmiast drugim wnioskiem wyprowadzonym z
nauki starca: mianowicie, że i Glaukus nie zabije jego, choćby go odkrył i poznał. Winicjusz nie
myślał już jednak, że w słowach starca nie masz niczego nowego, ale ze zdumieniem zadawał sobie
pytanie: co to za Bóg? co to za nauka? i co to za lud? Wszystko, co słyszał, nie mieściło się wprost w
jego głowie. Był to dla niego jakiś niesłychany nów pojęć. Czuł, że gdyby na przykład chciał pójść za
tą nauką, musiałby złożyć na stos swoje myślenie, zwyczaje, charakter, całą dotychczasową naturę i
wszystko to spalić na popiół, a wypełnić się jakimś zgoła innym życiem i całkowicie nową duszą.
Nauka, która mu nakazywała kochać Partów, Syryjczyków, Greków, Egipcjan, Galów i Brytanów,
przebaczać nieprzyjaciołom, płacić im dobrem za złe i kochać ich, wydała mu się szaloną,
jednocześnie zaś miał poczucie, że jednak w samym jej szaleństwie jest coś potężniejszego niż we
wszelkich dotychczasowych filozofiach. Mniemał, że z powodu jej szaleństwa jest niewykonalną, a z
powodu niewykonalności boską. Odrzucał ją w duszy, a czuł, że rozchodzi się od niej, jakby od łąki
pełnej kwiatów, jakaś woń upajająca, którą gdy ktoś raz odetchnął, musi, jako w kraju Lotofagów,
zapomnieć o wszystkim innym i tylko do niej tęsknić. Zdawało mu się, że nie ma w niej nic
rzeczywistego, i zarazem, że rzeczywistość wobec niej jest czymś tak lichym, że nie warto
zatrzymywać nad nią myśli. Otoczyły go jakieś przestwory, których się ani domyślał, jakieś ogromy,
jakieś chmury. Ów cmentarz począł czynić na nim wrażenie zbiorowiska szaleńców, lecz także i
miejsca tajemniczego i strasznego, na którym, jakby na jakimś mistycznym łożu, rodzi się coś, czego
nie było dotąd na świecie. Uprzytomniał sobie wszystko, co od pierwszej chwili starzec mówił o
życiu, prawdzie, miłości, Bogu, i myśli jego olśniewały od blasku, jak olśniewają oczy od błyskawic
nieustannie po sobie następujących. Jak zwykle ludzie, którym życie zmieniło się w jedną
namiętność, myślał o tym wszystkim przez swoją miłość do Ligii i przy świetle owych błyskawic
ujrzał jasno jedną rzecz: że jeśli Ligia jest na cmentarzu, jeśli wyznaje tę naukę, słucha i czuje, to
przenigdy nie zostanie jego kochankÄ….
Po raz też pierwszy od czasu, jak ją u Aulusów poznał, Winicjusz poczuł, że choćby ją teraz odzyskał,