lektory on-line

Potop - Henryk Sienkiewicz - Strona 104

narzekań na niewdzięczność i ospałość królewską, na lekkie serce, z jakim całą
Wielkopolskę i ich pod miecz wydano. Ale za to jakże był wymowny; jakże wspaniałą czynił
postać, prawdziwie rzymskiego senatora godną: głowę przy mówieniu trzymał wzniesioną,
czarne jego oczy ciskały błyskawice, usta pioruny, a siwiejąca broda trzęsła się z
uniesienia, gdy przyszłe klęski ojczyzny malował.
- W czymże bowiem ojczyzna cierpi? - mówił - jeżeli nie w synach swoich... a my tu
najpierw ucierpimy. Po naszych to ziemiach, po naszych prywatnych fortunach, zasługami i
krwią przodków zdobytych, przejdzie naprzód noga tych nieprzyjaciół, którzy jako burza
zbliżają się ku nam od morza. I za co my cierpimy? Za co zajmą nasze trzody, wydepczą
zboża, popalą wsie pracą naszą zbudowane? Czy myśmy krzywdzili Radziejowskiego, który,
niesłusznie osądzony i jako zbrodniarz ścigany, obcej protekcji szukać musiał? Nie!...
Czy my nastajemy, aby ten próżny tytuł króla szwedzkiego, który już tyle krwi kosztował,
był w podpisie naszego Jana Kazimierza zachowany? Nie!... Dwie wojny palą się na dwóch
granicach - trzebaż było wywołać i trzecią?... Kto winien, niech go Bóg, niech go
ojczyzna sądzi!... My umyjmy ręce, bośmy niewinni tej krwi, która będzie przelaną...
I tak dalej piorunował wojewoda; ale gdy przyszło do właściwej materii, nie umiał rady
pożądanej udzielić.
Posłano tedy po rotmistrzów łanową piechotą dowodzących, a szczególniej po pana
Władysława Skoraszewskiego, któren był nie tylko rycerz sławny i niezrównany, ale stary
praktyk wojenny znający wojnę jak pacierz. Rad jego istotni nawet wodzowie nieraz
słuchali; tym więc skwapliwiej pożądano ich teraz.
Pan Skoraszewski radził tedy założyć trzy obozy: pod Piłą, Wieleniem i Ujściem, tak
blisko, aby w razie napadu mogły sobie wzajem przychodzić z pomocą ; a oprócz tego całą
nadrzeczną przestrzeń, łukiem obozów objętą, obsypać szańcami, które by nad przeprawami
panowały.
- Gdy się już okaże - mówił pan Skoraszewski - w którym miejscu nieprzyjaciel będzie
przeprawy tentował, tedy się tam ze wszystkich trzech obozów w kupę zbierzemy, aby mu dać
wstręt należyty. Ja zaś, za zezwoleniem jaśnie wielmożnych mości panów, pójdę z małym
pocztem do Czaplinka. Stracona to pozycja i w czas się z niej cofnę, ale tam najpierw
dowiem się o nieprzyjacielu i jaśnie wielmożnym panom dam znać o nim.
Wszyscy zgodzili się na ową radę i poczęto nieco żwawiej krzątać się w obozie. Szlachty
zjechało się wreszcie do piętnastu tysięcy. Łanowi sypali szańce na przestrzeni sześciu
mil.
Ujście, główną pozycję, zajął ze swymi ludźmi pan wojewoda poznański. Część rycerstwa
została w Wieleniu, część w Pile, a pan Władysław Skoraszewski odjechał do Czaplinka, by
stamtąd dawać baczenie na nieprzyjaciela.
Rozpoczął się lipiec; dnie były ciągle pogodne i gorące. Słońce dopiekało na równinach
tak mocno, iż szlachta chroniła się po lasach, między drzewami, pod których cieniem
niektórzy kazali rozbijać swe namioty. Tam też wyprawiano uczty gwarne i hałaśliwe, a
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional