lektory on-line

Quo vadis - Henryk Sienkiewicz - Strona 11

siebie. Piętrzyły się jedne nad drugimi, biegły w prawo i w lewo, wdzierały się na wzgórza, tuliły się
do zamkowego muru lub jedne do drugich, na podobieństwo większych i mniejszych, grubszych i
cieńszych, złotawych i białych pni, to rozkwitłych pod architrawami kwiatami akantu, to
pozawijanych w jońskie rogi, to zakończonych prostym doryckim kwadratem. Nad owym lasem
błyszczały barwne tryglify, z tympanów wychylały się rzeźbione postaci bogów, ze szczytów
uskrzydlone złote kwadrygi zdawały się chcieć ulecieć w powietrze, w ów błękit, który zwieszał się
spokojnie nad owym zbitym miastem świątyń. W środku Rynku i po brzegach płynęła rzeka ludzka:
tłumy przechadzały się pod łukami bazyliki Juliusza Cezara, tłumy siedziały na schodach Kastora i
Polluksa i kręciły się koło świątyńki Westy, podobne na tym wielkim marmurowym tle do
różnokolorowych rojów motyli lub żuków. Z góry, przez ogromne stopnie, od strony świątyni
poświęconej „Jovi Optimo Maximo”, napływały nowe fale; przy rostrach słuchano jakichś
przygodnych mówców; tu i ówdzie słychać było okrzyki przekupniów sprzedających owoce, wino
lub wodę pomieszaną z figowym sokiem, oszustów polecających cudowne lekarstwa, wróżbitów,
odgadywaczy ukrytych skarbów, tłumaczów snów. Gdzieniegdzie z gwarem rozmów i nawoływań
mieszały się dźwięki sistry, egipskiej sambuki lub greckich fletów. Gdzieniegdzie chorzy, pobożni lub
stroskani nieśli do świątyń ofiary. Wśród ludzi, na kamiennych płytach, zbierały się chciwe na
ofiarne ziarno, podobne do ruchomych, pstrych i ciemnych plam, stadka gołębi, to wzbijając się
chwilowo z rozgłośnym szumem skrzydeł w górę, to znów zapadając na opróżnione przez tłum
miejsca. Od czasu do czasu gromady ludzkie rozstępowały się przed lektykami, w których widać
było wykwintne twarze kobiece lub głowy senatorów i rycerzy, o rysach jakby zakrzepłych i
wyniszczonych życiem. Różnojęzyczna ludność powtarzała w głos ich imiona z dodatkiem przezwisk,
szyderstw lub pochwał. Między bezładnymi grupami przeciskały się czasem postępujące miarowym
krokiem oddziały żołnierzy lub wigilów czuwających nad ulicznym porządkiem. Język grecki dawał
się słyszeć naokół równie często, jak łaciński.
Winicjusz, który dawno nie był w mieście, patrzył z pewną ciekawością na owo rojowisko ludzkie i
na owo Forum Romanum, zarazem panujące nad falą świata i zarazem tak nią zalane, że Petroniusz,
który odgadł myśl towarzysza, nazwał je „gniazdem Kwirytów — bez Kwirytów”. Istotnie,
miejscowy żywioł ginął niemal w tym tłumie złożonym ze wszystkich ras i narodów. Widać tu było
Etiopów, olbrzymich jasnowłosych ludzi z dalekiej północy, Brytanów, Galów i Germanów,
skośnookich mieszkańców Sericum, ludzi znad Eufratu i ludzi znad Indu, o brodach barwionych na
kolor cegły, Syryjczyków znad brzegów Orontu, o oczach czarnych i słodkich; wyschniętych jak kość
mieszkańców pustyń arabskich, Żydów z zapadłą piersią, Egipcjan z wiecznym, obojętnym
uśmiechem w twarzach i Numidów, i Afrów; Greków z Hellady, którzy na równi z Rzymianami
władali nad miastem, ale władali wiedzą, sztuką, rozumem i szalbierstwem, Greków z wysp i z Azji
Mniejszej, i z Egiptu, i z Italii, i z Narbońskiej Galii. W tłumie niewolników z podziurawionymi uszami
nie brakło i wolnej, próżniaczej ludności, którą cezar bawił, żywił, a nawet odziewał, i wolnych
przybyszów, których do olbrzymiego miasta zwabiła łatwość życia i widoki fortuny; nie brakło
przekupniów i kapłanów Serapisa z palmowymi gałęziami w ręku, i kapłanów Izydy, na której
ołtarze znoszono więcej ofiar niż do świątyni Kapitolińskiego Jowisza, i kapłanów Kibeli, noszących
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional